+3
becool 7 grudnia 2014 16:39
Po Zakazanym Mieście, Świątyni Nieba i kilku innych miejscach, o których pisałam w pierwszej części: http://becool.fly4free.pl/blog/290/pierwszy-raz-w-stolicy-chin-czyli-co-zobaczyc-w-pekinie-czesc-1/ przyszła pora na kolejne atrakcje, a wśród nich najważniejszą, choć nie w samym Pekinie.
Zaczynając jednak od początku. Pekin jest jak wiadomo ogromnym miastem i choć spędziliśmy w nim tydzień, to mam wrażenie, że spokojnie moglibyśmy zostać drugi i też pewnie coś by nam umknęło.

Oto co jeszcze zwiedziliśmy i co moim zdaniem warto zobaczyć:
Pałac letni (Yiheyuan – nazwa ta oznacza Ogród Pielęgnowania Harmonii ), a w rzeczywistości kompleks pałacowo-parkowy będący miejscem odpoczynku cesarzy chińskich z dynastii Qing. Faktycznie miejsca do odpoczynku jest tu bardzo dużo, żeby obejść cały kompleks potrzebowaliśmy chyba pół dnia, ale spacer w takich okolicznościach należy do bardzo przyjemnych, więc nie był to czas stracony;) Centralnym punktem w parku jest Wzgórze Długowieczności oraz sztuczne jezioro Kunming, które zajmuje ok. 2/3 jego powierzchni, i po którym można popływać łódką. Oprócz tego znajduje się tu mnóstwo altanek, pawilonów, mostów (w tym przepiękny most przęsłowy). Idealne miejsce na niedzielny spacer. Niestety nie tylko my tak pomyśleliśmy, więc przy wejściu były tłumy ludzi. Na szczęście obszar parku jest ogromny, więc wkrótce ludzie się rozproszyli i można było swobodnie delektować się krajobrazem.



















Świątynia Lamy (Yonghegong), inaczej Pałac Harmonii i Pokoju (swoją drogą piękne nazwy mają te wszystkie miejsca). To jedna z najsłynniejszych świątyń buddyzmu tybetańskiego i jednocześnie jedno z piękniejszych miejsc kultu w stolicy Chin. Świątynia składa się z wielu budynków, w których znajdują się różnego rodzaju relikty, obrazy i posągi buddyjskie. Największy posąg Buddy Maitreji o wysokości 18 metrów, znajduje się w Pawilonie Wiecznej Szczęśliwości. Niestety w środku nie można robić zdjęć. Miejsce ma wyjątkowy klimat. Wszędzie unosi się dym palonych kadzideł. Można też spotkać mnichów w pomarańczowych szatach. Oprócz wyjątkowej atmosfery, niespotykanej niegdzie indziej, warto tu przyjść jeszcze z jednego powodu: w tym miejscu podobno każde życzenie się spełnia;)











Wielki Mur Chiński – atrakcję tę wymieniam jako ostatnią, ponieważ oczywiście zrobiła na nas największe wrażenie ze wszystkich, a poza tym nie jest to atrakcja samego Pekinu, ale chyba grzechem byłoby nie zadać sobie odrobiny trudu, żeby tu dotrzeć będąc tak blisko! Myślę, że każdy zwiedzający stolicę Państwa Środka ma w planach również zobaczenie jednego z cudów świata, a właściwie jego niewielkiej części.



Wycieczkę na Wielki Mur można zorganizować sobie samemu, my jednak tym razem poszliśmy na łatwiznę (tym samym grubo, ale świadomie, przepłacając) i skorzystaliśmy z oferty jakiegoś biura turystycznego w hotelu. Do wyboru było kilka opcji na najpopularniejsze odcinki muru, m.in.: Badaling - ponoć najgorszy, najbardziej zatłoczony, ale też najbliższy, poza tym Jinshanling i Miutanyu, który wybraliśmy ostatecznie. Mieliśmy opłacony przejazd, przewodnika i wejście na mur. Dystans 70 km pokonaliśmy w 1,5h, po drodze zajeżdżając do hoteli w Pekinie i odbierając kolejnych pasażerów. W sumie było 12 osób w busie. "Przewodniczka" przez większość drogi opowiadała o Chinach, Pekinie, Wielkim Murze i w sumie na tym kończyła się jej rola. Pokazała nam gdzie jest wejście, a w zasadzie kolejka linowa, z której możemy skorzystać (sami sobie kupując bilet). Większość osób wybrała kolejkę i tym samym przewodniczka nie musiała kupować im wejściówek (które były w cenie wycieczki). My oczywiście zdecydowaliśmy wejść o własnych siłach, a tym samym przewodniczka lekko zdziwiona musiała pójść kupić nam bilety. Pół godziny po schodach no i jesteśmy. Na miejscu czekało nas mnóstwo mniejszych schodków. To jedna z rzeczy, która na pewno z Wielkim Murem nam się będzie kojarzyć. A poza tym wspaniałe widoki...







Odrestaurowany odcinek muru Mutianyu ma ponad 2 km długości i 22 wieże strażnicze.







Poniżej jedna z dwóch kolejek linowych. Dodatkowo z muru można zjechać po torze bobslejowym - ciekawa atrakcja.



W sumie na murze spędziliśmy jakieś 2 godziny. Na szczęście ludzi nie było, aż tak dużo, więc można spokojnie było zrobić zdjęcia. Miejsce to jest jedyne w swoim rodzaju i fajnie było je zobaczyć na własne oczy.



Zapraszam również na bloga: http://mamasaidbecool.blogspot.com/

Nasz chiński wyjazd można też obejrzeć w filmowym skrócie: &feature=youtu.be

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

malalovli 16 grudnia 2014 20:35 Odpowiedz
trochę nudy... to tak, jakby otworzyć jakikolwiek przewodnik po Beijing i zaliczac miejsce po miejscu.... od siebie - polecam targi pereł.